Dima |
Wysłany: Czw 19:43, 02 Lut 2006 Temat postu: Wywiad z Jerzym Dudkiem |
|
Dudek: Benitez nie chciał mnie sprzedać
Robert Błoński: Dlaczego nie udało się zmienić klubu?
Jerzy Dudek: Przez ostatnie dwa tygodnie na różne sposoby walczyłem z Benitezem. Używałem wielu argumentów. I nic. Ostatnią rozmowę przeprowadziliśmy po wtorkowym treningu. I muszę zostać w Liverpoolu.
Jakich argumentów Pan używał?
Tylko słownych. Mówiłem, że się źle czuję, że chcę, aby mi pomógł i pozwolił odejść. Odpowiadał "dobrze, dobrze, jak przyjdzie korzystna oferta, to ją rozważymy". Ale z perspektywy czasu widzę, że Hiszpan ani przez moment nie chciał mnie sprzedać. Wypożyczenie go nie interesowało. Kibice, pod bramą naszego ośrodka treningowego Melwood dali mi nawet parę gadżetów na pożegnanie. Ale ja im mówiłem, że zostanę mimo ofert z Kolonii i West Hamu. Każdy potencjalny kupiec był zbywany.
Jak wyglądała wtorkowa rozmowa?
Benitez powiedział, że był niezadowolony z ofert. Że jestem za dobry, bym odchodził za małe pieniądze. A tak w ogóle to potwierdził, że od początku moich starań o odejście grał na czas.
Spokojnie Pan o tym opowiada.
Wkurzony to ja chodziłem przez ostatnie dwa tygodnie. W piątek miałem ostrzejszą rozmowę z Benitezem, podniosłem głos. Walczyłem o swoje, ale skończyło się jak zawsze. "Masz jeszcze półtora roku kontraktu z Liverpoolem". Jestem rozczarowany jego postawą. Mógł od razu jasno powiedzieć, że nigdzie mnie nie sprzeda. A tak, narobił mi nadziei, które prysły jak bańka mydlana. Czuję się dobrze na Anfield, ale chciałem odejść, by grać. No to powiedział mi, że zbliża się ciężki okres, mnóstwo meczów i dostanę szansę.
W styczniu mówił to samo... A Pan nie zagrał ani przez sekundę.
I teraz Benitez też musi robić dobrą minę do złej gry, która mi się w ogóle nie podoba. Ale muszę respektować jego zdanie.
Jak to się stało, że nie zagrał Pan w niedzielnym meczu Pucharu Anglii przeciwko Portsmouth?
W czwartek wiedziałem, że zagram. W piątek po treningu powiedział mi to nawet Benitez. Ale ja chciałem z nim porozmawiać. Wtedy doszło do wymiany zdań. Mówiłem głośniej niż zwykle, bo wiem, że FC Köln dawało za mnie duże pieniądze. Chcieli mnie wypożyczyć do czerwca, utrzymać się w Bundeslidze i zapłacić ponad dwa miliony funtów. Benitez się nie zgodził. Wkurzyłem się, krzyknąłem i wyszedłem. W sobotę pojechałem jednak do klubu przekonany, że zagram. Powiedziałem rodzinie, żeby mnie oglądała, bo jest transmisja w BBC. W niedzielę okazało się, że nie ma mnie w kadrze. Benitez powiedział, że do ostatniej chwili czekał na moją odpowiedź, czy chcę grać, czy nie. Ale takie pytanie nie padło w ogóle z jego ust! Ja chciałem grać.
Pomyślałem sobie, że może coś jest "na rzeczy" i w ostatniej chwili mnie puści na wymianę z kimś z Realu Saragossa. Ale to był tylko kolejny niezrozumiały ruch Beniteza. Ciężko go rozszyfrować.
Nie wyjaśniał Pan tej sytuacji?
Wyjaśniałem, a Benitez powołał się na moje słowa, w których stwierdziłem, że mentalnie nie jestem gotowy. Tymczasem gotowy byłem, tylko przede wszystkim chciałem odejść.
Jeśli wciąż będzie Pan w Liverpoolu rezerwowym, może Pan nie pojechać na mistrzostwa świata do Niemiec.
Takie kłopoty w klubie, jakie mam ja, może mieć pół reprezentacji Polski. Na pewno porozmawiam z trenerem Janasem, chcę wiedzieć, jak on widzi moją sytuację, niech powie, co mogę zrobić. I zaakceptuję jego decyzję. Jeśli powie, że na mnie liczy, będę się przygotowywał do mistrzostw, by być gotowym na sto procent. Bo dam sobie radę i w takiej sytuacji jak ta w Liverpoolu.
Benitezowi mówiłem kilka razy, że zmarnuje moje mundialowe szanse, na co on odpowiedział: "Pojedziesz na zgrupowanie przed mundialem i udowodnisz, że w Polsce nie ma od ciebie lepszego. Ja sobie nie wyobrażam, by był". Odparłem, że najlepszym argumentem jest moja gra, a on, że w Liverpoolu mam szansę do pracy jak profesjonalista. I kółko się zamknęło.
Im bliżej będzie mistrzostw, a ja nie będę grał w Liverpoolu, tym bardziej docierać będzie do mnie, że mogę do Niemiec nie pojechać. Czas pokaże, jak będzie.
A wyobraża Pan sobie, że trener Janas powie tak: "Jurek, wezmę cię na mundial, ale nie jako numer jeden"?
A czy Jacek Krzynówek widzi się w roli rezerwowego? A Jacek Bąk? Albo Maciek Żurawski?
Ale oni grają w klubach więcej niż Pan...
Ja mogę rozegrać 60 meczów w Liverpoolu, a mentalnie być nieprzygotowanym do gry na mundialu. A na takich imprezach psychika odgrywa wielką rolę. Po dziesięciu latach zasuwania w Feyenoordzie i Liverpoolu, grania po kilkadziesiąt spotkań rocznie taka przerwa nie jest dla mnie jakąś katastrofą. Jestem zmobilizowany i głodny grania. Jestem w stanie odpowiednio przygotować się do mundialu, bo wierzę, że wrócę do bramki "The Reds". Choćby na kilka spotkań. Jeśli usłyszę, że mam być w kadrze rezerwowym, to być może to zaakceptuję. I przyjadę do Polski w maju, by przez te kilka dni zgrupowania i w ostatnich meczach towarzyskich udowodnić, że zasługuję jednak na bycie numerem jeden.
Paweł Janas mówi, że z czwórki: Artur Boruc, Jerzy Dudek, Wojciech Kowalewski i Tomasz Kuszczak, wybierze trzech...
Oby miał taki wybór aż do maja.
Kuszczak robi furorę w West Bromwich Albion.
Widziałem, jak obronił strzał z czterech metrów w ostatniej minucie meczu z Wigan. Wszyscy są pod wrażeniem. Kibicuję mu, bo walczy o miejsce z Chrisem Kirklandem i oby jak najdłużej trzymał Anglika z dala od bramki. Tomek to solidny bramkarz, bardzo dobry na linii. Przypomina mi Scota Carsona z Liverpoolu.
Artur Boruc po transferze do Celticu bronił wspaniale, a w ostatnich dziesięciu meczach puścił 16 goli.
Początki zawsze są fajne. A forma nie jest najważniejsza w październiku, tylko w kwietniu, maju i czerwcu. Kiedy dostałem powołania na mecze z Ekwadorem i Estonią, chciałem pokazać, że mimo iż nie gram, zawsze jestem w stanie pomóc drużynie.
Wojciech Kowalewski zbiera znakomite oceny w Spartaku. Został wicemistrzem Rosji.
Ale teraz nie trenuje, bo w Rosji przerwa. A ja przez cały czas mam zajęcia na dobrych boiskach... Ale niech o wszystkim zdecyduje trener Janas. Czasu zostało sporo.
Co dalej?
Musi minąć parę godzin, bym przełknął gorzką pigułkę od Beniteza. Piłka, choć czasem bolesna, sprawia mi wciąż frajdę. Jak tylko trener Janas powie, że mimo wszystko liczy na mnie - będę miał nową motywację.
W czerwcu definitywnie Pan odchodzi?
Jak się nie zmieni moja sytuacja i nie pojadę do Niemiec, to nie wyobrażam sobie, by było inaczej.
Może chociaż wróci Pan na ławkę rezerwowych Liverpoolu, by być zmiennikiem Jose Reiny. Ostatnio częściej siedział na niej Carson.
Z mojej winy. Leczyłem kontuzję, byłem chory, chciałem odejść. Może mnie nie być w kadrze na środowy mecz z Birmingham, ale już w niedzielę, w spotkaniu z Chelsea to powinno się zmienić. Tyle, że ja nie jestem tu po to, by walczyć o numer dwa z Carsonem. Ja chcę rywalizować z Reiną o pierwszy skład, choć stoję na straconej pozycji.
Będzie Pan bronił w Pucharze Anglii? Kolejnym rywalem, 18 lub 19 lutego, jest Manchester United.
Dowiemy się dwie godziny przed meczem. Ja wierzę, że Benitez wreszcie da mi szansę.
autor: Robert Błoński - gazeta.pl |
|